SUMIN

 

      Co wydarzyło się w Suminie 29 stycznia 1943 roku? Sumin to niewielka miejscowość położona leży na pograniczu dwóch jednostek fizjograficznych Roztocza Środkowego i Grzędy Sokalskiej. Obecnie liczy 219 mieszkańców. Przeważają tereny pagórkowate. Krajobraz wsi urzeka swoim malowniczym położeniem przy trasie nr 17 o międzynarodowym znaczeniu. Miejscowa ludność zajmuje się prowadzeniem średnich gospodarstw rolnych. Są to gospodarstwa drobne o produkcji wielokierunkowej. Główne uprawy to: zboża, ziemniaki, buraki cukrowe. Przeważają gleby w klasach III, IV.

      Sumin istniał już na początku XX wieku, o czym informuje nas mapa kwatermistrzowska z 1915 roku, przedstawiająca układ przestrzenny ośrodka dworskiego w Tarnawatce. Posiadał ponad dwadzieścia zabudowań gospodarczych usytuowanych wzdłuż drogi, która biegła w pobliżu pomnika upamiętniającego wydarzenie z 1943 roku. Świadkowie wydarzeń 1943 roku przywołują w pamięci obraz pięknie położonej wsi, w której były dwie studnie: jedna na początku, druga na końcu, a między zabudowaniami biegały gromadki wesołych dzieci.

      Wśród rozstrzelanych w Suminie byli Ukraińcy, którzy od dziesiątek lat zamieszkiwali tereny gminy Tarnawatka i okolice, w tym również Sumin. Jeden z mieszkańców pan Graca twierdzi, że mieszkańcy Sumina „żyli w zgodzie z ludnością ukraińską, która szczególnie boleśnie odczuwała stosowanie przez Niemców metod odpowiedzialności zbiorowej a w ten sposób chciała również skłócić Polaków z Ukraińcami.” Inny świadek – mieszkanka Antoniówki Genowefa Kyć twierdziła, „ że w Suminie większość stanowili Ukraińcy. Polskich rodzin było niewiele, może dwie lub trzy. Polacy żyli z Ukraińcami w zgodzie i spokoju. Świadczą o tym małżeństwa mieszane. Jej mama- jak twierdzi- też była Ukrainką. Wyszła za mąż dwukrotnie. Pierwszy raz za Ukraińca, drugim razem za Polaka rodem z Antoniówki.”

      Po 29 stycznia 1943 roku wieś opustoszała, nikt już do czasu zakończenia wojny tam nie mieszkał. Budynki zostały rozebrane i wieś praktycznie przestała istnieć. Na nowo została odbudowana po zakończeniu II wojny światowej. Po reformie rolnej ziemię otrzymali chłopi wywodzący się głównie z Tarnawatki i to oni stanowili główną siłę osadniczą.l

       29 stycznia 1943r. w piątek, w godzinach popołudniowych rozegrał się dramat mieszkańców wsi. W źródłach historycznych odnajdujemy jedynie kilkuzdaniowe wzmianki na ten temat. Oto przykłady: „Pluton BCh pod dw. Stanisława Ligenzy ps. „Grom” przewożąc broń i amunicję natknął się na szosie Tomaszów – Zamość w pobliżu wsi Sumin w pow. Tomaszów Lubelski na oddział policji ochronnej – Schupo. Wywiązała się gwałtowna strzelanina „Grom” umiejętnie bez strat w ludziach wycofał oddział. Doszło jednak do tragicznego w skutkach odwetu. Niemcy bowiem w dniu 29 stycznia 1943 roku dokonali pacyfikacji wsi Sumin. Wieś została doszczętnie spalona. Zamordowano 52 osoby, w tym 20 dzieci, 5 osób zostało rannych, w tym 3 dzieci”[1] Gestapo, „(...) nie oglądając się na wcześniejszą taktykę, uderzyło teraz i we wsie zamieszkałe przez tę ludność, dokonując tam wielu egzekucji, aresztowań, podpaleń i grabieży. Miało to miejsce np. w Kulnie (3 sierpnia rozstrzelano tam 20 Ukraińców), Rakołupach (4 Ukraińców), Horyszowie (6 Ukraińców), Gdeszynie (13), Tarnawatce (6 kwietnia 1942r. – 10 Ukraińców) i Suminie (kilkudziesięciu). Mieszkańcy tych wsi padli wówczas również ofiarą polityki poboru zakładników, choć na ten temat brak bliższych danych.”[2] „W dniu 26 stycznia 1943 roku pluton pod dowództwem podporucznika „Groma” przewożąc broń i amunicję natknął się zupełnie przypadkowo przy szosie Tomaszów – Zamość na oddział „szupo”. Wywiązała się gwałtowna strzelanina. „Grom” umiejętnie, bez strat w ludziach, wycofał się.

      Tymczasem mieszkańcy wsi Sumin –Ukraińcy- posiadający oficjalne pozwolenie na broń, zupełnie bez powodu zaczęli ostrzeliwać się, co spowodowało, że nazajutrz Niemcy dokonali pacyfikacji wsi Sumin. Ludność ukraińską wymordowali, wieś zaś spalili doszczętnie. W wyniku pacyfikacji wieś Sumin znikła z powierzchni ziemi.[3] Niektóre wsie, jak np. Sumin po egzekucjach i rabunku majątku ruchomego starto z powierzchni ziemi poprzez rozebranie budynków. Sumin należy do tych wiosek, które uległy zagładzie. Drewno z rozebranych budynków przetransportowano do folwarku w Tarnawatce . Część wykorzystano do budowy nowych a pozostałe drewno przeznaczono na opał.

      Do dnia dzisiejszego przy życiu pozostało trzech naocznych świadków wydarzeń z 29 stycznia 1943 roku. Udało mi się dotrzeć do dwóch z nich. Oto jak relacjonują koszmarne chwile swojego życia. Według pani Józefy Kraski urodzonej 22 grudnia 1927 roku, mieszkanki Sumina: „ Było mroźne popołudnie, piątek, 29 stycznia 1943 roku. Dzień piękny, słoneczny, choć mróz dochodził do ponad 30 stopni. Nic nie zapowiadało tej tragedii, która miała się rozegrać. Zatroskani o swój inwentarz gospodarze, udali się na „ obrządek”. Miałam wówczas 16 lat. Dom nasz stał kilkadziesiąt metrów od głównej drogi, w miejscu gdzie dzisiaj znajduje się pomnik poświęcony pamięci pomordowanych. Beztrosko biegałam wokół domu z innymi dziećmi. W pewnym momencie całkiem przypadkiem zerknęłam na drogę w stronę Budów. Zobaczyłam nadjeżdżające dwa samochody z Niemcami. W pierwszej chwili chciałam ostrzec mamę, ale gdy auta skręciły w naszą drogę, przerażona pobiegłam do stodoły, stojącej niedaleko domu. Cała przykryłam się snopkiem. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że „pali” się stodoła. Czułam jakiś żar i gorąco. Słyszałam piski i głośny płacz dzieci. Dochodziły do mnie jęki: ojjjj, ojjjjj i strzały. Dwa padły bardzo blisko. Nie upłynęło dużo czasu, gdy wyszłam ze stodoły. Niemcy dochodzili do połowy wsi. Wpadłam do domu. W sieni leżała moja mama, na łóżku oblany krwią trzyletni braciszek Feluś. Zabili go podczas snu. Wybiegłam z domu. Przed oczami miałam dwa trupy leżące w chałupie. Wówczas pomyślałam o kuzynach mieszkających w Pietrynówce ( tak nazywaliśmy teren za budynkiem dzisiejszej szkoły w stronę Paucznego). Przyszła tam też moja jedenastoletnia siostra, która schroniła się w piwnicy a od śmierci uratował ją jeden Niemiec. W Pietrynówce przenocowałyśmy. Skoro świt, w obawie przed dalszymi represjami, wszyscy udaliśmy się do naszych kuzynów w Dąbrowie. Byliśmy lekko ubrani, więc dotarliśmy zziębnięci i głodni. Pamiętam, że jakąś szmatą owinęłam skostniałe ręce. Tej nocy nikt nie spał. Strach, przerażenie, lęk, widok zamordowanej mamy i brata stale jawił mi się przed oczyma. Następnego dnia podeszliśmy do Tarnawatki, aby czegoś się dowiedzieć. Pracowali dróżnicy –jeden z nich Maciocha powiedział nam, że jeszcze tego samego dnia, po naszym odejściu, Niemcy wybili dużo osób. Wówczas zginęło ponad 50 osób. Wśród zabitych były kobiety i dzieci. Wymordowali całe rodziny. Po kilku dniach na polu Smoląga kazali wykopać dół i tam zostali wszyscy pochowani. Smoląg opowiadał, że był przy tym obecny. Grzebał swoich bliskich. Żonę owinął w koc. Jeden z pilnujących ich Niemców kazał wystąpić mieszkańcom Sumina. Smoląga paraliżował strach. Bał się, aby któryś z obecnych go nie wydał. Ocalał. Nie mieliśmy własnego domu. Został rozebrany i przewieziony do folwarku w Tarnawatce. Niemcy rozstrzelali mi mamę i brata. Tata zmarł dwa tygodnie wcześniej. Chorował przez cały rok. Cudem ocalała moja młodsza siostra”.

      Lista osób zamordowanych przez Niemców w Suminie 29 stycznia 1943 roku, sporządzona przez mieszkańca wsi pana Okoniewskiego kilka lat po tym wydarzeniu. W załączeniu oryginalna lista zamordowanych: Ogrysko Anna (30), Lidia (14), Józef (10), Helena (8) Kraska Ksenia (37), Feliks (3) Smoląg Tatiana (40), Jan (5), Aleksander (2) Ogrysko Tatiana (50) Szumska Maria (30) Smoląg Juryna (30), Aleksandra (5), Władysław (13) Sosnowiec Ksenia (35), Maria (19), Genowefa ( 14), Loda (10),Zina (7), Jan (4), Paweł (4) Wertelska Jadwiga (65) Sosnowiec Ksenia (50), Anna (60), Loda (20) Marko Maksym(38), Jan (34), Katarzyna (60), Julia (27), Olga (6), Luba ( 38), Genowefa (22) Piotr (15) Okoniewska Franciszka (24), Janina (1?) Maciuk Aniela (28), Krystyna (3) Girguś Józef (67) Katarzyna ( 56) Helena ( 23) Zofia ( 3) Bereda Mikołaj ( 35) Romańczuk Michał ( 58) Maria ( 40) Andrzej ( 14) Romańczuk Natalia ( 50) Jan ( 5) Władysław ( 2) Ścirka Katarzyna ( 35) Michał (48) Romańczuk Jan (63), Władysław (35), Genowefa (3), Anna (6), Anastazja (40) Rug Maria (35), Michał (35), Jan (6), Władysław (4) Dziura .............. (40)

      Ranni: Dej Katarzyna, Pitnoczkra Olga, Marko Aleksy, Ogrysko Adam, Smoląg Marcin Inny naoczny świadek tragedii w Suminie- pani Genowefa Kyć, obecnie mieszkanka Antoniówki, urodzona 15 marca 1932 roku w Suminie, tak relacjonowała te wydarzenia: „ Tego dnia nie zapomnę do końca życia. Ze swoją siostrą poszłyśmy rżnąć sieczkę do sąsiada. On już nie żył, ale żyła jego żona , miała dziewięcioro dzieci. Kiedy uporałyśmy się z robotą, poszłam do ich mieszkania bawić się z jej dziećmi.W środku izby stało łóżko odsunięte od ściany tak, aby wszedł tam mały stołeczek. To było miejsce naszych igraszek. Gdy weszła matka, dzieci wyskoczyły i pobiegły w jej stronę, ja usiadłam na stołeczku. Nagle do izby wtargnęło trzech Niemców. Na ich widok schowałam się i wtuliłam tak, aby nie było mnie widać. Wszystkim kazali wyjść do pomieszczenia obok, była to niewielka „przybudówka”. Słyszałam jak jeden z Niemców liczył wychodzących. Tam postawił karabin maszynowy na podpórce i strzelał, pozostałych dwóch Niemców wyszło. Na koniec wpadł do izby. Na zapiecku zobaczył dziecko, był to jeden z bliźniaków sąsiada. Bez wahania strzelił do niego w głowę. W tym momencie jeszcze bardziej wcisnęłam się w kąt. Gdy strzały ucichły, słyszałam głośne ujadanie psów. Wyszłam z ukrycia. Widziałam zwłoki leżące dookoła. Wyskoczyłam z mieszkania sąsiadów i biegłam do swojego domu. Niemcy stali ustawieni w kole, ale nikt mnie nie zaczepiał. Wpadłam do sieni , mama leżała na progu, nie żyła. Rozglądałam się po izbie i szukałam swojego brata, miał wtedy trzeci rok. Podeszłam do łóżka, leżał zabity strzałem w głowę podczas snu. Wyszłam na podwórze . Doszłam do chałupy, w której mieszkał Józef Szumski, a raczej jego żona, bo on sam był wywieziony do Niemiec. Przystanęłam, jeden ze stojących Niemców powiedział do mnie – „Komm, komm!”. W pobliżu stała jama (piwnica), której wejście było czymś zatkane. Niemiec otworzył je, w jednej chwili pomyślałam, że mnie chyba zastrzeli. Słyszałam głośne „gęganie” łapanych na samochody gęsi. Niemiec powtórzył – „ Komm, komm!” Podeszłam, kazał mi wejść do środka, a sam zatkał wejście. Nie wiem jak długo tam siedziałam. Wyszłam dopiero wtedy, gdy usłyszałam odjeżdżające samochody. Szłam w kierunku domu. Po drodze natknęłam się na rannego sąsiada. Od niego dowiedziałam się, że była tu niedawno Józia- moja siostra oraz brat Piotr. Oboje udali się do Pietrynówki, do siostry. Tam też udałam się i ja. W obawie przed dalszymi represjami uciekliśmy do naszej rodziny w Dąbrowie. Wróciliśmy do Pietrynówki dopiero po kilku dniach, ale znowu musieliśmy uciekać do lasu. Gdy wróciliśmy, dookoła był głód i nędza. Pamiętam, że któregoś dnia sama wybrałam się do Sumina. Szłam drogą, którą często chodziła moja mama. Zbliżyłam się do swojego domu. W połowie był już rozebrany. Weszłam do środka, na podłodze leżało zdjęcie mojej mamy.”

      Bolesław Mróz- obecnie mieszkaniec Kunówki tak wspomina tamte dni: „ Miałem wtedy 18 lat. Jak wielu innych pracowałem w majątku Tyszkiewiczów, zajętym przez Niemców. Było po południu, gdzieś między 14 a 15 . Do majątku przyjechały dwa samochody z Niemcami. Z jednego wyskoczyło 27 gestapowców z Rachań i Tarnawatki, w drugim siedziało około 40. Dowodził nimi kapitan. Kiedy wysiadł z kabiny, z tyłu samochodu wyskoczył kapral. Od kapitana otrzymał rozkaz podania Schnapsu. Kapral podszedł do kabiny, kierowca wręczył mu dwie gliniane butelki wódki. Kapitan nalewał wódkę do kieliszka i podawał każdemu z esesmanów. Po tym Schnapsie Niemcom poczerwieniały oczy. W tym czasie pracowałem w stajni razem ze Stanisławem Cetnarem i Najdą. Spoglądaliśmy przez okno na całe zajście. Słońce zachodziło czerwono, wzmagał się mróz. Niemcy wsiedli do samochodów i pojechali. Byliśmy ciekawi dokąd . Wyszliśmy na górkę. Dojechali do Sumina i zatrzymali się w miejscu, gdzie obecnie znajduje się przystanek PKS. Następnie zjechali na dół do pierwszego mostu. Pierwsi szli gestapowcy, którzy okrążali wieś, za nimi pozostali. Usłyszeliśmy strzały. Odgłosy przytłumione świadczyły o tym, że strzały padają w mieszkaniach. Wiedzieliśmy już co się stało... Kilka osób z Sumina pracowało w folwarku i ci pozostali przy życiu. Następnego dnia robotnicy z majątku zostali zapędzeni przez Niemców do uprzątania ciał. Zawieźli nas, może ze 20 na drabiniastych wozach. Brali w tym udział również mój brat Wacek Mróz, Janek Gozdek i Stroczyński. Mieliśmy za zadanie pozbierać ciała i je pochować. Byli z nami mieszkańcy Sumina, robotnicy folwarku, którzy przez całą drogę płakali przeczuwając, że ktoś z ich rodziny musiał zginąć. Pamiętam, że przeszedłem przez pole z kaczanami po ściętej kapuście. Doszedłem do domu, zobaczyłem wybitą szybę po czym otworzyłem drzwi. Zastałem przerażający widok, mianowicie dwa koty siedziały na kobiecie i lizały krew, tuż obok leżały ciała chłopców bliźniaków z przestrzelonymi główkami. Pamiętam także jak byłem w innym domu, gdzie spod pierzyny wyskoczyło piszczące dziecko. Zostało ono później zabrane prawdopodobnie przez lekarza z Tomaszowa Lub. który nim się zaopiekował. Widziałem też zwisające z drabiny zwłoki zastrzelonej kobiety, która po tej drabinie próbowała uciec na strych. Inna kobieta chciała schronić się w jamie na ziemniaki, została zabita strzałem w tył. Widok zwłok, krwi wywarł na mnie przerażające wrażenie, z którego nie mogłem się otrząsnąć. Zbladłem jak ściana, dostałem dreszczy i jak najszybciej chciałem się stamtąd wydostać. Pomógł mi w tym Niemiec nadzorujący, który kazał mi iść do domu. Udałem się w stronę folwarku. Doszedłem do drogi i ujrzałem na drodze gestapowców, którzy w międzyczasie przyjechali. Przeczekałem chwilę i przez łąki wróciłem do domu. Dzisiaj, o tej tragedii przypomina jedynie pomnik poświęcony pomordowanym przez hitlerowców.       

Wiesława Gruner

Przypisy: [1] Z. Mańkowski, J. Markiewicz, J. Naumiuk, Kalendarium walk BCH na Lubelszczyźnie (1940- 1944), Wyd. Lubelskie s.52. [2] Z. Mańkowski: Między Wisłą a Bugiem 1939-1944, Wyd. Lubelskie, s.266. [3] C. Madajczyk: Zamojszczyzna-Sonderlaboratorium SS, Tom II, s. 436

Brak załączników.

Brak informacji o zmianach.